Wilcza noc...

Awatar użytkownika
Setaarius
Site Admin
Posty: 4289
Rejestracja: 03 wrz 2017, 22:36

Wilcza noc...

Post autor: Setaarius » 06 wrz 2021, 14:13

…podobno wycie wilka można usłyszeć nawet z odległości 10 km. Ciężko określić jak to było w naszym przypadku poprzedniej nocy obserwacyjnej, ponieważ było dość słabe, ale często się powtarzało. Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy ich na obserwacjach. Wiadomym jest, że mieszkają sobie w tamtych lasach i pewnie czasem są bliżej, a czasem dalej od nas. Parę lat temu pewnej nocy po drugiej stronie góry gdzie teraz obserwujemy na naszym starym miejscu obserwacyjnym 2 km samochodem w głębi lasu i kotlinie pomiędzy górami zdarzało się słyszeć, że w pobliżu coś się przemieszcza jak też drapanie się łapą po futrze na wzór psiego tylko, że to tereny na tyle odległe od domów, w środku lasu, nocą, że raczej psiak to nie był…
Kiedyś dane mi było zobaczyć te piękne stworzenia w dzień jak przebiegły przez szlak, w górach około 50 metrów przede mną, a po za tym widywałem je tylko w zoo. Pomimo tysięcy kilometrów, które przebyłem w górach i pewnie kilkuset nocy obserwacyjnych zwłaszcza ostatnimi laty również w górach to nie chciały się ujawnić. Kiedyś jak byłem w Wetlinie wybrałem się o północy do lasy z nadzieją na spotkanie, ponieważ właścicielka obiektu gdzie miałem wynajęty pokój mówiła, że nawet pod jej obiekt podchodzą, ale nie udało mi się ich spotkać. Niestety poprzedniej nocy moje usilne starania, żeby je nakłonić do wycia poprzez wycie 😊 jak to czynią naukowcy, żeby je zlokalizować spełzły na niczym. Najprawdopodobniej były zbyt daleko i mnie nie słyszały, albo bardzo słaby ze mnie wilk 😊chociaż mojego psa potrafię wyciem do wycia sprowokować…
…ale może napiszę coś o obserwacjach poprzedniej nocy dla odmiany 😊
Przyjechaliśmy z Adamem na miejsce około 19.00. Marcin dotarł jakieś 40 minut później, a Wojtek chyba coś po 20-tej. Już jadąc widzieliśmy, że przejrzystość powietrza była naprawdę dobra, a prognozy zapowiadały piękną bezchmurną noc więc pełni nadziei rozłożyliśmy dwa travelerki czyli 16 GSO i Taurus 500 😊
Jednak, żeby zaspojlerować na samym początku i zmyć trochę kolorytu to powiem, że tej nocy seeing w większości przypadków był słaby, najlepszy był podczas najgorszej prognozy czyli dwie noce wcześniej kiedy to mieliśmy w ostrość obrazów niczym wzrok drapieżnika nocą.
Około godziny 21.30 wyruszyliśmy śladem gwiezdnym ku bliższym i dalszym obiektom.
Udało nam się dokonać też nowych porównań tropów zostawianych przez fotony wpuszczane za pomocą okularów do naszych zmysłów dodając trochę do poprzedniej recenzji viewtopic.php?f=20&t=1406
Oraz wzbogacając się o nową viewtopic.php?f=20&t=1409

Tamtej nocy tropiliśmy nie tylko wilki, ale też koty…znaczy Kocie Oko, które wypadło całkiem dobrze jak zazwyczaj, ale seeing był tak słaby, że gwiazdka centralna chociaż widoczna i nie będąca wyzwaniem w większości teleskopów po prostu okresami się rozpływała więc niezbyt zadoleni i pogonieni przez smoka udaliśy się do Perseusza, który pomógł nam i pokazał swój miecz poczynając od rękojeści h+χ Persei prezentującej się zjawiskowo, ale głónie okresami gdy obraz się stabilizował. Wtedy byliśmy pod niesamowitym wrażeniem tego piękna. Kolejno przyniósł nam w swojej ręce soczewkę, a mianowicie NGC 1023, która pokazała się dość szeroko i pięknie z błyskającymi gwiazdkami w pobliżu jądra sprawiającymi wrażenie supernowych.
Używając jej zbliżyliśmy się do zapominanej często NGC 925 na rzecz swojej sławnej siostry czyli M33, w Trójkącie. NGC 925 zaprezentowała się naprawdę dobrze chociaż ramiona ciężko było wyłuskać czego nie można powiedzieć o M33, która pomimo słabego seeingu została łatwo wytropiona odkrywając przed nami liczne szczegóły i kierując ku Triplecie Andromedy czyli M31, M32 i M110.
Oczywiście widok nie zawiódł, a mieszczący się w całości triplet w Pentaxie 30mm po za częścią Andromedy 😊 urzekał widokiem. Andromeda osiodłała Pegaza i ruszyła z nami ku NGC 7331 i widocznym tej nocy tylko jej dwóm towarzyszkom.
Wspólnie z Andromedą podczas tej podróży wypatrzyliśmy w oddali lecącego Łabędzia, Pegaz nie zwalniał i galopując dalej zawiódł nas wprost do Veila gdzie z użyciem filtra OIII cieszyliśmy się rozległymi strukturami całej pętli. Gdziekolwiek nie spojrzeliśmy tam swe ulotne ślady rozpościerał wspaniały welon, czar tej wędrówki mógłby się nigdy nie kończyć i wtedy pomyślałem, że warto byłoby kiedyś zabrać „mapę” Veila i poświęcić mu przynajmniej godzinę odnotowując to co udało się zobaczyć.
Zmęczeni podróżą usiedliśmy na krótką chwilę by zjeść Rożka ;) czyli NGC 6888, z niesamowitym szczegółowym nadzieniem w środku, którym karmił nie tylko nasze zmysły, ale i duszę swym pięknem.

Niesieni wiatrem, którego tamtej nocy nie brakowało, lecąc na równi z pięknym Łabędziem wypatrzyliśmy w dole tropy Liska. To było dość ciężkie lądowanie z Hantlami w tle gdzie jak zwykle przebijały przez nie drobne i urocze diamenty gwiazd.
Wtedy trochę nad naszymi głowami zobaczyliśmy obniżającego lot Orła, który skierował naszą uwagę Na roztaczającą się poniżej Lagunę, niestety o tej porze roku była tylko cieniem rajskich widoków jakimi raczyła nas jeszcze 2 miesiące temu.

Nie tracąc czasu na rozmyślenia wypatrzyliśmy Strzelca, który pokazał nam swoją Gromadę M22. Niesamowity obiekt, który jest większy o połowę od M13, ale w naszych szerokościach geograficznych nie urzeka tak bardzo. Strzelec odstawił swój Łuk i rozpoczął przygrywać na Lutni, która ofiarowała nam swój pierścionek czyli M57 na wypadek, gdybyśmy ponownie spotkali piękna Andromedę. Spodobał nam się ten dar na tyle, iż spędziliśmy z nim dłuższą chwilę przyglądając się jemu samemu i błyszczącym obok szmaragdom gwiezdnym. Rozmażyliśmy się o powrocie z naszym darem wprost do Andromedy, która niestety odjechała na swym Pegazie.

Za to widzący całą sytuację Herkules postanowił wynagrodzić nam stratę pokazując wspomnianą Wielką Gromadę Herkulesa czyli M13 wraz ze znajdującą się trochę dalej zapomnianą perełką M92. Jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji docenić drugiej wspomnianej gromady to polecam użycie znacznych powiększeń i dobrych okularów pokroju Pentax, Delos, Ethos, a zmienicie zdanie i będziecie się zastanawiać czy przypadkiem ponownie nie patrzycie na M13.

Godziny mijały w sposób nieubłagany, a my odwiedziliśmy jedno ze zwierząt, które można spotkać w naszych lasach, a mianowicie Wielką Niedźwiedzicę. Chociaż sąsiedztwo pasieki nie przyciągnęło jej tak bardzo jak byśmy tego pragnęli to odkryła przed nami jeden ze swoich skarbów czyli M51, wciąż czekam na wiosnę, żeby zachwycić się jej widokiem, który mam po 24-calach, ale i tak było warto pójść tym śladem.
Wkrótce usłyszeliśmy głos dość nam znany, to Pani Wielkiej Niedźwiedzicy czyli Kasjopea zaprosiła nas do siebie pokazując piękną Różę Karoliny, jak już kiedyś gdzieś wspominałem w dużym teleskopie Róża prezentuje ogrom gwiazd i trochą zatraca swój kształt chociaż jest warta każdej poświęconej jej sekundy. Na osłodę zatańczyliśmy z szalonym tancerzem M103 i Pac-manem, który w filtrze OIII i Delosie 17,3mm nie przestanie mnie zachwycać.

Pani Kasjopea zabrała nas na krótki spacer podczas, którego minęliśmy ponownie Andromedę i zawędrowaliśmy do Galaktyki Główki Skrzypiec czyli NGC 772 w zapominanym i często pomijanym gwiazdozbiorze Barana. Okazało się, że nasz spacer będzie trwał dalej i już wkrótce, gdy dotarliśmy nad brzeg morza naszym oczom pokazał się piękny Wieloryb, który ruchem płetwy wyrzucił na brzeg Mgławicę Bańkę Mydlaną określaną częściej w mniej sympatyczny sposób jako Mgławica Czaszka.
Zaprezentowała się naprawdę pięknie w filtrze UHC i Nikonie 17mm ujawniając część swoich struktur.

Można powiedzieć, że mieliśmy trochę szczęścia ponieważ na pobliskiej plaży wśród gwiazd zobaczyliśmy jak Rzeźbiarz kończy jedno ze swoich najpiękniejszych dzieł, a mianowicie NGC 253 czyli Galaktykę Rzeźbiarza. Pomimo słabego seeingu naprawdę urzekała swoją wielkością i zarysem pyłów w bardzo delikatnych namiastkach ramion.

Delektując się jej pięknem usłyszeliśmy z oddali nawoływanie Perseusza, który informował nas, że Piękna Andromeda wróciła do siebie…czym prędzej udaliśmy się w jej kierunku zbierając kolejne dary, którym okazało się czyste srebro w postaci NGC 891 czyli (Silver Sliver Galaxy). Ten trop był zdecydowanie najpiękniejszy tamtej nocy, a środkowy pas pyłu, który rozcinał ją na połowy mienił się delikatną nieregularnością.
Andromeda przyjęła nasze dary i w podzięce zagrała dla nas na Lutni z której wypadła zjawiskowo Rubinowa gwiazda węglowa T Lyrae. Jej niesamowity intensywnie czerwony blask sprawił, że rozmarzyliśmy się o dalekiej podróży i postanowiliśmy ponownie skorzystać z pomocy Łabędzia wędrując daleko za ocean do Mgławicy Ameryka Północna. Jej niesamowite bogactwo i różnorodność w różnych filtrach dzieliły nas na zwolenników UHC i OIII podczas przemierzania bezkresnych obszarów tego obiektu.

Na ziemię sprowadziło nas ponowne wycie wilków w oddali i moje kolejne nie udane próby podjęcia konwersacji z tymi pięknymi zwierzętami…
…do następnego spotkania…

ODPOWIEDZ
meble do salonu klasyczne stylowe meble do salonu i jadalni

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 36 gości